Julian żyje w małej miejscowości w północnej części Florydy – z matką, bez pracy, bez przyszłości. Kiedy nie spędza czasu ze swoimi znajomymi, chadza do Klubu Amerykańskich Weteranów i recytuje patriotyczny wiersz swojego autorstwa. Raz do roku opuszcza swój zaniedbany dom, aby wziąć udział w ceremonii upamiętniającej wydarzenia 11. września w Nowym Jorku. Pozdrawia policjantów przelotnym „niech pana Bóg błogosławi. Dziękuję za pana służbę”. Naiwny patriotyzm Juliana wynika z jego braku osobistych perspektyw. Thomas Haley swoim subtelnym portretem tego „biednego, białego chłopaka”, który kurczowo trzyma się amerykańskiego marzenia, równocześnie opisuje wewnętrzne zamieszanie społeczeństwa straumatyzowanego przez zdarzenia 11 września.