Skrzyżowanie dwóch prostych linii, nie tylko w akrobacji formuł, ale też gdy bierzemy pod uwagę perspektywę, leży w nieskończoności. Gdybyśmy stali na torach i patrzyli wzdłuż nich, iluzja optyczna i brak doświadczenia pomogłyby pokonać matematykę. A co jeśli dokładnie u naszych stóp znajdowałyby się niezliczone skrzyżowania niezliczonych torów i co jeśli nie wyglądałyby na proste, a cała ta plątanina zaczęłaby się obracać? Nie ufalibyśmy naszym zmysłom, nie wiedzielibyśmy, w którą stronę się zwrócić i to byłby koniec całej naszej nieskończoności. Żaden pociąg nie wyszedłby z tego bez szwanku.